Tekst jest tak dobry, że pozwoliłem sobie na obszerny cytat za co z góry autora, ewentualnie gdyby krzywo patrzył, przepraszam.
Źródło: https://zarobmy.se/wpis/zarzadzanie-kozetka/
"Oczywiście co przytomniejsi żyją w świadomości, że to tak wszystko formalnie nie jest, że państwo nie jest unitarne, i oligarchowie są faktem. Może akurat w naszej geografii to są tacy mniejsi oligarchowie na prowincji jak Pikuś Podkarpacki, czy Jaśnie Oświecony Senator Stokłosa, dawny Pan na Pile, którego sprawę sąd skierował do ponownego rozpatrzenia, a nawet inni, co im się zmarło poza granicami, czego udowodnić nie sposób, tacy jak szef Kruszyw Dolnośląskich, czy doktor Jan. Wielu też innych mniej popularnych. Mamy też oligarchów organizacyjnych, a nie terytorialnych – są to szefowie partii i urzędów, kierownictwa banków, kierownictwa służb (policji). No i mamy creme de la creme – hetmanów naszych umiłowanych, nieżyjącego już CzeKiszczaka, Jaruzela i jeszcze miłościwie nam otwierającego szampany Dukaczewskiego, pana na paliwach.
Mamy też takich małych lokalnych, gminnych, ale… prawie nie ma tego na szczeblu pomiędzy powiatem a województwem – tych zwalcza góra, a w dół ciągnie gminny dół. Nie ma więc możliwości awansu do oligarchii z dołu, klasa średnia jest oddzielona szklaną taflą od rzeczywistego systemu sprawowania władzy i możliwości zdobycia generalskich szlifów w trzy pokolenia. Taki zastany system staje się nieefektywny, a rezultatem jest szemranie przedsiębiorców na samym dole, co kieruje ich do czytania pamfletów i innych blogów oraz badania za jakie jeszcze brewerie kto nie dostał gumą po nerach – może i mnie się uda.
Ponieważ deep state to są jednak osoby, a to te osoby, a nie instytucje, mają w rzeczywistości swoje osobiste hierarchie w służbach i ku nim kierujące swoją lojalność, bo przytomnie nie kierują ich do abstraktów – abstrakty ich w opiekę nie wezmą.
Ale przecież samo się to nie wymyśliło tak jak działa, mimo że formalności, które są iluzją jaka nie działa (bo mechanizmy deep state się za nią kryją, sitwy przecież i koterie), ktoś to musiał dotrzeć, żeby tak działało samo z siebie i mimo fałszywego mempleksu indukowanego w szkole jednak deep state, jakkolwiek dziedziczony i zdegenerowany, to istniał. Nasi przodkowie jeszcze 3-5 wieków temu inaczej widzieli “państwo”. Państwo to tworzyli Oni (przodkowie nasi z łbami podgolonymi, pustymi tak samo jak nasze dzisiaj), to nie jakieś tam państwo miało służby – to oni mieli własne sługi i te sługi pełniły służbę dla nich osobiście i lojalnie, bo zasilanie za tym szło bezpośrednio i bez żadnej biurwy. To oni byli siłą zbrojną, to oni byli siłą policyjną osobiście, to oni mieli zwiady, szpiegi i gospodarkę pod ręką, w garści własnej i sami sobie sądy sprawowali. To nie były jakieś tam bezosobowe instytucje, gdzie na stanowisku można człowieka podmienić. To byli konkretni ludzie, którym służyli inni ludzie, bo ich znali i byle komu nie służyli. To nie decyzją jakiegoś tam zwierzchnika sił żyrandolowych można było myśleć o zebraniu siły i jej użyciu, ale szło się do sąsiadów, słało wici do dalszych, objaśniało na sejmiku czy innym wiecu problem i własnymi siłami, na własny koszt go rozwiązywało. Szablą i samopałem, bo przecież na tym polega praca MSZ, że się wysyła kanonierki i dyktuje umowę o szybkim handlu do podpisania. Żaden inny MSZ nie był naszym czcigodnym przodkom potrzebny, państwo z takim rozmachem zakreślili na mapie, że ani go zmierzyć, ani go obronić. Bo sprawa się rypnęła, gdy po raz pierwszy w historii ktoś wymyślił, że Rzeczpospolita dysponuje wyłącznie siłą ofensywną, a nie ma w kraju ani muru, ani nawet płotu, ani nawet sił ostrzegawczych i policyjnych, aby dopuścić się jakiejkolwiek obrony swojego terytorium. Ponieważ Rzeczpospolita prowadziła politykę międzynarodową dokładnie tak jak USA – wbijała w glebę, wspólnie i w porozumieniu wszystkich zwaśnionych koterii, każdego w zasięgu swojej kawalerii, tak aby nikt w piórka nie obrósł i nie trzeba się było przed nim bronić. Aż wreszcie ktoś spoza zasięgu kawalerii przypłynął kilka razy statkami, dostając po uszach i zbierając cięgi wymyślił jak przejść przez Pomorze Zachodnie i wtargnąć w samo miękkie podbrzusze gospodarki. I sprawa się rypnęła – bez gospodarki, bez zasilania cały ten na podgolonej głowie postawiony ustrój.
A wcześniej robili jeszcze inaczej, choć podobnie. Też dostarczali własnej siły po imieniu, ale pod sztandar największego gangstera, który objazdowo prowadził “państwo” samemu nim będąc. Objazdowo i bez stałej stolicy, ponieważ tego wymagało operowanie siłą, a rzeczywistość lichego zasilania nie pozwalała na pozostawanie skoncentrowanej siły w jednym miejscu, natomiast czas jej koncentracji po rozproszeniu nie pozwalał na operowanie nią. Było to “chodzenie w po ludie”, objazdowa forma państwowości z doraźnym sprawowaniem wszelkich funkcji w tym sądów, pobierania “należności”, “doglądania” gospodarki (kopalń, przemysłu, bo przecież nie kmiecich gospodarstw). Z naszego punktu widzenia tak działa junta wojskowa, gangsterka czy państwo w czasie odbudowy ze zniszczeń wojennych, kiedy towarzysz gospodarz jeździ z gospodarskimi wizytami w po ludie. Jak się tak dobrze przyjrzeć, to dygnitarze tak jeżdżą do dzisiaj. Czyżbyśmy przeoczyli jaką niewidzialną wojnę, którą przegraliśmy i ze zniszczeń się ciągle odbudowujemy?
Popatrzcie tu na artykuł naszego faszysty @Arcadio, który taki pogląd wyraża, aby rózgą przymusić wszystkich do myślenia prawidłowego, czyli takiego jakie On uważa:
http://www.bogaty.men/droga-do-bogactwa-narodow-cz-3-anatomia-eksploatacji/
Z tym że łun komuch tam pisze, że państwu zginęło hopsztylion miliardów – państwu żadna strata. Ale mnie jakby zginęło, to bez litości bym się mścił. A państwo głupie jakieś takie – okradzione, a wróżdy żadnej. Na co komu takie państwo? Co to w ogóle za system obronny, który wykrywa, że Soros go maca Społeczeństwem Otwartym i się tego społeczeństwa do łagrów od razu nie zamyka, a do Sorosa nie wysyła silnorękich, aby go zamordowali razem z rodziną i kwadratem ulic w jakim mieszka? Czyżby państwo instytucjami silne, siły nie miało? A może korelatora nie ma? Może to tylko taki zombie państwo jest i takiego ma orła – wypchanego, co nie lata?
Ale nie tylko nasz umiłowany faszysta @Arcadio, to też tacy co się za patriotów uważają, wolnościowców (Zajączkowska i Rola o szefie SKW, reprywatyzacji i “niesprawiedliwie traktowanych” Niemcach):
35 minuta – “niech powstanie jakaś instytucja” (niech ktoś za nas nam d… podetrze, bo my szabel i samopałów nie mamy). Pomstują co to by oni siłami państwa zrobili, że w kibitki i na Rakowiecką (czy gdzie to tam się teraz wozi). Pomstują, bo sił żadnych swoich nie mają, ani państwa swojego. Chceta zdrajców łapać, prawo stanowić, do lochu ciągać – to sobie zróbcie to własną siłą, własne prawo ustanówcie, własne lochy wybudujcie i wtedy Waszym własnym kosztem, Waszą własną siłą, Waszym pomyślunkiem stanie się rzeczywistość. A gołodupcy mogą sobie napisać żale na ośle albo innym blogu i posłać w pustynię internetu. Nasi czcigodni przodkowie kalkulowali inaczej – oni sobie państwo własnymi szablami takie wyrąbli, jakie im wyszło, a wyszło zacniejsze niż nasze, choć też okazało się wadliwe w starciu z Anglosasami per prokura."
Źródło: https://zarobmy.se/wpis/zarzadzanie-kozetka/
"Oczywiście co przytomniejsi żyją w świadomości, że to tak wszystko formalnie nie jest, że państwo nie jest unitarne, i oligarchowie są faktem. Może akurat w naszej geografii to są tacy mniejsi oligarchowie na prowincji jak Pikuś Podkarpacki, czy Jaśnie Oświecony Senator Stokłosa, dawny Pan na Pile, którego sprawę sąd skierował do ponownego rozpatrzenia, a nawet inni, co im się zmarło poza granicami, czego udowodnić nie sposób, tacy jak szef Kruszyw Dolnośląskich, czy doktor Jan. Wielu też innych mniej popularnych. Mamy też oligarchów organizacyjnych, a nie terytorialnych – są to szefowie partii i urzędów, kierownictwa banków, kierownictwa służb (policji). No i mamy creme de la creme – hetmanów naszych umiłowanych, nieżyjącego już CzeKiszczaka, Jaruzela i jeszcze miłościwie nam otwierającego szampany Dukaczewskiego, pana na paliwach.
Mamy też takich małych lokalnych, gminnych, ale… prawie nie ma tego na szczeblu pomiędzy powiatem a województwem – tych zwalcza góra, a w dół ciągnie gminny dół. Nie ma więc możliwości awansu do oligarchii z dołu, klasa średnia jest oddzielona szklaną taflą od rzeczywistego systemu sprawowania władzy i możliwości zdobycia generalskich szlifów w trzy pokolenia. Taki zastany system staje się nieefektywny, a rezultatem jest szemranie przedsiębiorców na samym dole, co kieruje ich do czytania pamfletów i innych blogów oraz badania za jakie jeszcze brewerie kto nie dostał gumą po nerach – może i mnie się uda.
Ponieważ deep state to są jednak osoby, a to te osoby, a nie instytucje, mają w rzeczywistości swoje osobiste hierarchie w służbach i ku nim kierujące swoją lojalność, bo przytomnie nie kierują ich do abstraktów – abstrakty ich w opiekę nie wezmą.
Ale przecież samo się to nie wymyśliło tak jak działa, mimo że formalności, które są iluzją jaka nie działa (bo mechanizmy deep state się za nią kryją, sitwy przecież i koterie), ktoś to musiał dotrzeć, żeby tak działało samo z siebie i mimo fałszywego mempleksu indukowanego w szkole jednak deep state, jakkolwiek dziedziczony i zdegenerowany, to istniał. Nasi przodkowie jeszcze 3-5 wieków temu inaczej widzieli “państwo”. Państwo to tworzyli Oni (przodkowie nasi z łbami podgolonymi, pustymi tak samo jak nasze dzisiaj), to nie jakieś tam państwo miało służby – to oni mieli własne sługi i te sługi pełniły służbę dla nich osobiście i lojalnie, bo zasilanie za tym szło bezpośrednio i bez żadnej biurwy. To oni byli siłą zbrojną, to oni byli siłą policyjną osobiście, to oni mieli zwiady, szpiegi i gospodarkę pod ręką, w garści własnej i sami sobie sądy sprawowali. To nie były jakieś tam bezosobowe instytucje, gdzie na stanowisku można człowieka podmienić. To byli konkretni ludzie, którym służyli inni ludzie, bo ich znali i byle komu nie służyli. To nie decyzją jakiegoś tam zwierzchnika sił żyrandolowych można było myśleć o zebraniu siły i jej użyciu, ale szło się do sąsiadów, słało wici do dalszych, objaśniało na sejmiku czy innym wiecu problem i własnymi siłami, na własny koszt go rozwiązywało. Szablą i samopałem, bo przecież na tym polega praca MSZ, że się wysyła kanonierki i dyktuje umowę o szybkim handlu do podpisania. Żaden inny MSZ nie był naszym czcigodnym przodkom potrzebny, państwo z takim rozmachem zakreślili na mapie, że ani go zmierzyć, ani go obronić. Bo sprawa się rypnęła, gdy po raz pierwszy w historii ktoś wymyślił, że Rzeczpospolita dysponuje wyłącznie siłą ofensywną, a nie ma w kraju ani muru, ani nawet płotu, ani nawet sił ostrzegawczych i policyjnych, aby dopuścić się jakiejkolwiek obrony swojego terytorium. Ponieważ Rzeczpospolita prowadziła politykę międzynarodową dokładnie tak jak USA – wbijała w glebę, wspólnie i w porozumieniu wszystkich zwaśnionych koterii, każdego w zasięgu swojej kawalerii, tak aby nikt w piórka nie obrósł i nie trzeba się było przed nim bronić. Aż wreszcie ktoś spoza zasięgu kawalerii przypłynął kilka razy statkami, dostając po uszach i zbierając cięgi wymyślił jak przejść przez Pomorze Zachodnie i wtargnąć w samo miękkie podbrzusze gospodarki. I sprawa się rypnęła – bez gospodarki, bez zasilania cały ten na podgolonej głowie postawiony ustrój.
A wcześniej robili jeszcze inaczej, choć podobnie. Też dostarczali własnej siły po imieniu, ale pod sztandar największego gangstera, który objazdowo prowadził “państwo” samemu nim będąc. Objazdowo i bez stałej stolicy, ponieważ tego wymagało operowanie siłą, a rzeczywistość lichego zasilania nie pozwalała na pozostawanie skoncentrowanej siły w jednym miejscu, natomiast czas jej koncentracji po rozproszeniu nie pozwalał na operowanie nią. Było to “chodzenie w po ludie”, objazdowa forma państwowości z doraźnym sprawowaniem wszelkich funkcji w tym sądów, pobierania “należności”, “doglądania” gospodarki (kopalń, przemysłu, bo przecież nie kmiecich gospodarstw). Z naszego punktu widzenia tak działa junta wojskowa, gangsterka czy państwo w czasie odbudowy ze zniszczeń wojennych, kiedy towarzysz gospodarz jeździ z gospodarskimi wizytami w po ludie. Jak się tak dobrze przyjrzeć, to dygnitarze tak jeżdżą do dzisiaj. Czyżbyśmy przeoczyli jaką niewidzialną wojnę, którą przegraliśmy i ze zniszczeń się ciągle odbudowujemy?
Popatrzcie tu na artykuł naszego faszysty @Arcadio, który taki pogląd wyraża, aby rózgą przymusić wszystkich do myślenia prawidłowego, czyli takiego jakie On uważa:
http://www.bogaty.men/droga-do-bogactwa-narodow-cz-3-anatomia-eksploatacji/
Z tym że łun komuch tam pisze, że państwu zginęło hopsztylion miliardów – państwu żadna strata. Ale mnie jakby zginęło, to bez litości bym się mścił. A państwo głupie jakieś takie – okradzione, a wróżdy żadnej. Na co komu takie państwo? Co to w ogóle za system obronny, który wykrywa, że Soros go maca Społeczeństwem Otwartym i się tego społeczeństwa do łagrów od razu nie zamyka, a do Sorosa nie wysyła silnorękich, aby go zamordowali razem z rodziną i kwadratem ulic w jakim mieszka? Czyżby państwo instytucjami silne, siły nie miało? A może korelatora nie ma? Może to tylko taki zombie państwo jest i takiego ma orła – wypchanego, co nie lata?
Ale nie tylko nasz umiłowany faszysta @Arcadio, to też tacy co się za patriotów uważają, wolnościowców (Zajączkowska i Rola o szefie SKW, reprywatyzacji i “niesprawiedliwie traktowanych” Niemcach):
35 minuta – “niech powstanie jakaś instytucja” (niech ktoś za nas nam d… podetrze, bo my szabel i samopałów nie mamy). Pomstują co to by oni siłami państwa zrobili, że w kibitki i na Rakowiecką (czy gdzie to tam się teraz wozi). Pomstują, bo sił żadnych swoich nie mają, ani państwa swojego. Chceta zdrajców łapać, prawo stanowić, do lochu ciągać – to sobie zróbcie to własną siłą, własne prawo ustanówcie, własne lochy wybudujcie i wtedy Waszym własnym kosztem, Waszą własną siłą, Waszym pomyślunkiem stanie się rzeczywistość. A gołodupcy mogą sobie napisać żale na ośle albo innym blogu i posłać w pustynię internetu. Nasi czcigodni przodkowie kalkulowali inaczej – oni sobie państwo własnymi szablami takie wyrąbli, jakie im wyszło, a wyszło zacniejsze niż nasze, choć też okazało się wadliwe w starciu z Anglosasami per prokura."